Pacjent Zero.

(wpis z 26.04.2020 r.)


monument

Rok 2020. Człowiek w masce idący uliczkami miast, trzymający się w odpowiedniej odległości od innych osób, które także mają zakryte twarze. Każdy dzień niesie za sobą informacje o nowych zakażonych, wyleczonych, zmarłych. Rząd wydaje zarządzenia, według których określane są reguły poruszania się. Za nieprzestrzeganie ich policja może ukarać wysokim mandatem...

Działają tylko sklepy, w których można się w najpotrzebniejsze produkty. Gospodarka stanęła. Granice zostały zamknięte. Zaprzestano połączeń lotniczych. Cena ropy osiągnęła wartość minusową - teoretycznie stała się więc niepotrzenym towarem, który niepotrzebnie zalega w magazynach, portach, którą każdy chce się pozbyć. Cała działalność gospodarcza przeniosła się do internetu, niektóre fabryki nadal działają, ale pod bardzo restrykcyjnymi warunkami. Ludzkość wykorzystuje dostęną technologię, aby przetrwać. Największa uwaga została zwrócona na laboratoria badawcze, które pracują nad szczepionkę, która zdoła powstrzymać pandemię.

Większość osób, które czyta te słowa zdaje sobie sprawę, że nie jest to fragment powieści Williama Gibsona,z serii Ciągu (m.i. Neuromancer, Graf Zero). Na początku roku zagłębiłem się w cyberpunkowy świat uzależniony od technologii, pod całkowitą kontrolą państw i korporacji. Obecnie mam wrażenie, że ten świat przyszedł do mnie i nie jest już tylko postapokaliptycznymi wyobrażeniem. Ja wraz ze wszystkimi obywatelami świata, chcąc nie chcąc, stałem się postacią żyjącą w warunkach znanych dotychczas z tylko kart niszowej literatury. Stałem się aktorem powieści, która pisana jest każdego dnia, której możliwe zakończenia określane są zgodnie z rachunkiem prawdpodobieństwa.

A czas biegnie, laboratoria opracowują nowe testy, nowe propozycje szczepionki oraz leku. Stosowane są terapie eksperymentalne w celu zbadania jak zachowa się wirus, który został wstępnie rozpoznany i opisany niecałe półroku temu. Początkowo wirus miał atakować tylko osoby starsze lub z chorobami współistniejącymi. Rosnąca skala przypadków na całym świecie wykazała, że chorują i starzy i młodzi, a nawet dzieci. Większość osób przechodzi chorobę COVID19, wywołaną przez wirusa bezobjawowo, ale może przez to rozprzestrzeniać ją nieświadomie, zarażając kolejne osoby.

Od początku pandemii pojawiały się historie tzw. "pajenta zero" - kogoś, kto podróżował po świecie z miejsc, gdzie wirus już zdołał się rozpowszechnić i stykając się z zakażonymi przywiózł go ze sobą w nowy obszar, powodując tam zagrożenie pandemiczne dla zdrowia i życia całego kraju. Były to historie zwykłych ludzi, każdego, każdej. Osób nie przygotowanych na taką traumę, taką odpowiedzialność. Pacjent zero z Włoch wyzdrowiał i wrócił do siebie. Historie innych pacjentów są w większości przypadków nieznane. I być może dobrze, bo nie utracili prawa do prywatności.

Niezależnie od tego jaka to była historia, na początku wszyscy traktowali ze zrozumieniem kontakt z wirusem, którego działanie było i jest nieprzewidywalne. Ludzie stali się jednością wobec nieznanego zagrożenia. Jednak, jak się okazało, do czasu. Szybko w społeczeństwach pojawiły się zachowania obronne, które wiąząły się z napiętnowaniem czy wykluczeniem osób, które mogły być zakażone lub miały kontakt z osobami zakażonymi.

Wszystkie obostrzenia związane z poruszaniem sie i zakrywaniem twarzy miały na celu powstrzymanie ilości osób zakażonych, tak aby służba zdrowia była na tyle wydolna, aby pomóc jak największej grupie pacjentów. Jednak zdarzały sie liczne przypadki łamania kwarantanny przez zwykłych obywateli. Personel medyczny, bedący na pierwszej linii ognia, lekarze, lekarki, pielęgniarze i pielęgniarki na początku pandemii otrzymywali dużo wsparcia - zbiórki pięniedzy na sprzęt ochronny, darmowa pizza, spontaniczne wyrazy sympatii, koncerty internetowe, oklaski na balkonach. Kolejne informacje o ilości zakażonych, także wśród personelu medycznego, który w kontacie z nowymi chorymi nie ma pojęcia czy ma kontakt z osobą zakażoną, zaczął budzić strach i panikę i wkrótce zachowania instynktowne wzięły górę na zdrowym rozsądkiem (tak, to opinia). Dawni bohaterowie i bohaterki stali się zagrożeniem - zaczęto piętnować ich, ich rodziny, ich dzieci. Stali się w oczach ludzi pacjentem zero, który może być źródłem zakażenia.

Jeżeli na oddziale ktoś z personelu zostanie zakażony wszyscy pozostają objęci kwarantanną conajmniej na dwa tygodnie. I zostają ze swoimi pacjentami przez ten czas, bez możliwości powrotu do domu. Oddział zostaje oddzielony od świata, wyłączony z możliwości pomory chorym. Stres, trauma, którego skutki spodziewane są przez specjalistów psychiatrów, psychoterapeutów - prawdopodobnie silne objawy zespołu stresu pourazowego, uświadamiają, jak wielkim ryzykiem obciążony jest zawód lekarza. Ale czy teraz ktoś na zwraca uwagę ? Przychodzi mi na myśl historia pielęgniarki z Bergamo, największym ośrodkiem zakażenie we Włoszech, która na wieść o tym, że mogła zostać zakażona, popełniła samobósjtwo.

Jak napisałem w pierwszych akapitach, ta historia pisana jest cały czas, jej zakończenie nie jest oczywiste. Oprócz niezapowiedzianego gościa, jakim jest korona wirus, nasza planeta cały czas zagrożona jest przez zmiany klimatyne. Pod koniec roku większość terytorium Australii objął pożar widoczny ze stacji kosmicznych. W tym roku w Polsce zimą nie było śniegu. Ziemia jest sucha i jałowa. Nieodpowiedzialne zachowanie człowieka doprowadziło do podpalenia tysięcy hektarów Biebrzańskiego Parku Narodowego. Zginęło tysiące ptaków, które próbowały ratować swoje siedliska. A to dopiero początek wiosny.

Zagrożeń jest wiele, nie wszystkie jeszcze dały o sobie znać. Na wiele ludzka psychika musi sie przygotować, aby nie popadać w nastrój depresyjny albo w panikę z drugiej strony. Wiele komunikatów z miediów to komunikaty emocjonalne. Bo taka jest natura mediów - wywołać zainteresowanie, budzić emocje. A żyjemy w czasach postprawdy, deep fake'ów - niedawno przekazana informacja o radioaktywnym dymie z Czarnobyla, która kieruje się w stronę Polski okazała sie nieprawdą. Tak więc jesteśmy wystawieni na próbę, na konfrontację z informacją, której wiarygodności nie jesteśmy w stanie zweryfikować. Nie jesteśmy na tyle kompetentni, nie wiem też czy to dobra taktyka, aby być ekspertem w każdej dziedzinie.

Być może warto wprowadzić pewne informacyjne embargo, ograniczyć się do najważniejszych zaleceń dotyczących mnie bezpośrednio. Na tym etapie niedokończonej historii, w której wszyscy bierzemy udział, trudno znaleźć miejsce, gdzie nie wspomina się o koronawirusie (od teraz także na mojej stronie..), tak więc nie musimy się specjalnie nastawiać na poszukiwanie informacji. Oprócz pandemii, każdy z nas ma swoją własną historię, swojego życia, rodziny, dzieci, swoich pasji, pragnień, kolejnych projektów, nowych obszarów poznania. Może to jest sposób ? Siedząc w domu, można zastanowić się nad możliwościami na odnalezienie się w narzuconej sytuacji. Być może nadszedł czas, aby poruszyć odkładany od dawna temat. Nie chciałbym zabrzmieć jak coach, ale wydaje mi się, że dla zdrowia psychicznego ważne jest, gdy umysł miał alternatywę i nie czuł presji zajmowanie się jednym tylko tematem. Do tego, jak i każdego tematu, można podejść kreatywnie, użyć wyobraźni, jungowskiej amplifikacji - obchodzić wybrany temat wielokrotnie, za każdym razem wynosząc coś nowego. A emocjonalne skupić się na własnych zasobach, na swoich najbliższych, poszukać radości w małych prostych rzeczach. To bardzo ważne teraz, właśnie teraz.

Bardzo trudno jest mi zakończyć ten post na stronie, bo historia jest bardzo żywa, wylewa się ze mnie sama. Podzieliłem się kilkoma swoimi refleksjami, które pojawiły mi się przez ostanie dwa miesiące. Ten czas uczy pokory, wielkiej pokory i refleksji nad tym jak bezbronny jest człowiek wobec nieznanego zagrożenia, ile wysiłku kosztuje zachowanie zdrowego rozsądku i dobrego nastroju, jak mało wciąż wie o sobie, jak i świecie. Postawione już pytania pozostawiam bez odpowiedzi, mając refleksyjną uważność na to, że pojawią się kolejne, równie ważne.